Zawiodłem się. Kocham Joy Division i jestem zniesmaczony tym, że film nie wykorzystał ogromnego potencjału wielu hitów zespołu do ścieżki dźwiękowej. Więcej perypetii z żoną i kochanką i niż świetnej muzyki doskonale pasującej zresztą do filmu, to gratka raczej dla żeńskiej publiczności. Sytuację trochę ratuje jeszcze fakt, że Curtis został bardzo dobrze odtworzony jako człowiek ciężko chory, zagubiony w sobie