film świetny, zrobiony w minimalistycznym stylu, klimatyczny, ale postać Curtisa- bardzo
negatywna. Facet zachował się jak ostatni d...
Mimo talentu, rozwijającej się kariery, dzięki której mógłby opłacać leczenie, on zachowuje
się w sposób nie pozostawiający komentarza. Rozumiem- ból egzystencjalny etc, ale bez
przesady...
kurde, oceniajmy film, a nie moralność Curtisa :p
no ale już ostatnim słowem, nie raz miałem do czynienia z prawdziwą depresją, dziwnym trafem, i widzę że ludzie są wtedy tak rozbici że zachowują się z pozoru kompletnie irracjonalnie. mi ciężko jest jednoznacznie stwierdzić czy był dupkiem czy nie. pieprzonym wrażliwcem na pewno.
Wrażliwcem był na pewno,ale czy dupkiem?ciężko ocenić...Facet był mocno rozchwiany emocjonalnie..tak naprawdę wydaje mi się,że mimowszystko kochał tę swoją żonę,tylko nie potrafił z nią być..na dłuższą metę z nikim..Taki to już żywot artysty,indywidualisty;)
No niezupełnie. Bycie artystą niekoniecznie musi oznaczać od razu unieszczęśliwianie wszystkich wokół :). Facet miał poważny problem, z którym mógł sobie poradzić (znam nawet osobiście ludzi z gorszymi problemami niż on i dali radę), problem leżał w tym, że on nawet nie spróbował, tylko brnął dalej w stagnację i szaleństwo. Inna sprawa, że nie znalazł wokół siebie ludzi, którzy by zrozumiel jego stan i mu w tej konkretnej rzeczy pomogli, ale nie można mówić że artysta/indywidualista musi tak żyć :)
sam film jest dobry, świetna gra aktora grającego główną rolę (idealnie oddaje Curtisa - chłopak super odrobił lekcje, fragmenty z koncertów zrobione na potrzeby filmu wyglądają jak prawdziwe).
Bardzo dobrze zrobiony, choć ponoć w rzeczywistości Curtis był bardziej ostry. napiszę więcej jak przeczytam biografię żony Curtisa Deborah, leży na półce a nie mogę się zebrać jakoś